Zatęskniłam wczoraj za dyniowcem. Tak po prostu, za ciastem do popołudniowej kawy 🙂
Nie wiem jak w Polsce, ale w tutejszych sklepach nie ma problemu by zakupić dynię butternut. Dyniowiec wychodzi wspaniały, równie wspaniały jak z osławionej hokkaido.
Polecam 🙂
Składniki:
1 dynia butternut – po upieczeniu, obraniu ze skóry ok. 400-500 g
1.5 szklanki mąki orkiszowej
1/2 szklanki cukru brązowego nierafinowanego / ksylitolu
1/2 szklanki oleju z pestek winogron bądź innego nierafinowanego
2 jajka (ja tym razem nie użyłam)
1 pomarańcza – a właściwie jej starta skórka
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia bez fosforanów
2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/2 łyżeczki mielonego gałki muszkatołowej
szczypta soli
Przygotowanie:
Ostrym nożem kroimy dynię w kostkę, wykładamy na blachę uprzednio wyłożoną papierem i smarujemy olejem po wierzchu (żeby nam nie wyschła). Pieczemy około 30-40 minut, do czasu gdy skórka sama odchodzi od wnętrza. Po ostygnięciu blendujemy na dyniowe puree.
W dużej misce ucieramy olej z cukrem, jeśli używamy jajek to dodajemy po jednym wciąż ucierając. Następnie partiami dodajemy puree z dyni, pomarańczę. Po dokładnym wymieszaniu dodajemy resztę składników : mąkę, proszek do pieczenia, sodę, sól oraz przyprawy. Mieszamy na jednolitą masę. Przekładamy do wyłożonej papierem
i wytłuszczonej olejem foremki (około 36 x 10 cm).
Pieczenie:
Pieczemy około jednej godziny – do momentu gdy ciasto po sprawdzeniu patyczkiem nie będzie zbyt mokre. Ciasto studzimy na kratce. U nas nie wytrzymało zbyt długo na kratce 🙂
Zapach jest obłędny na tyle że każdy – stary czy młody traci zmysły 😉